Widzenie obrazów

Każdy z nas pamięta zabawę z dzieciństwa polegającą na odszukiwaniu wśród obłoków płynących po niebie, tych najbardziej przypominających znane kształty. Ktoś widział królika, ktoś inny pieska, motyla… Jedna chmurka wywoływała nieskończenie wiele skojarzeń. Podobnie rzecz ma się z wykorzystywanymi w badaniach psychologicznych, testami Rorschacha1. Plamy atramentowe wywołują różnorodne skojarzenia, umożliwiając tym samym nakreślenie z projektowanych treści, rysu osobowościowego badanej osoby.

Prawie każdy z nas widział kiedyś tzw. przedmiot niemożliwy lub iluzję optyczną przedstawiającą królika lub kaczkę – w zależności od tego, co chcemy zobaczyć. Ten sam rysunek kryje w sobie zarówno królika jak i kaczkę, lecz nie jest możliwe abyśmy widzieli je jednocześnie. Innym przykładem jest grafika przedstawiająca twarz kobiety, bądź mężczyznę grającego na saksofonie.

Ileż emocji, rozbawienia wywołują takie obrazki? Czasami pojawia się refleksja. Jak to możliwe? Co za niesamowita iluzja! W tym momencie naturalne wydaje się przywołanie Immanuela Kanta – jednego z najbardziej wpływowych filozofów w historii zachodnioeuropejskiej mentalności. Wiemy od niego, że podmiot jest warunkiem przedmiotu, a warunkiem doświadczenia są pojęcia. Nie ma „rzeczywistości” podmiotu i „rzeczywistości” przedmiotu. Rzeczywistość jest jedna, wspólna i jest ona konstruowana – nigdy dana. W efekcie można mówić o nieskończenie wielu rzeczywistościach oraz, jak się później okaże jej obrazach. „Chociaż jednak każdy obraz ucieleśnia jakiś sposób widzenia, to nasza percepcja czy ocena obrazu zależna jest także od naszego własnego sposobu widzenia”2 – pisze John Berger.

Jeśli wierzyć doniesieniom nauki to zdrowy człowiek znajduje się w stanie permanentnego odbierania bodźców, nawet w trakcie snu. Wywołanie dłuższego stanu całkowitego bądź częściowego zaniku tej czynności prowadzi do tak zwanej deprywacji sensorycznej. Jest to stan, którego „finalnym etapem są wzrokowe halucynacje, wygenerowane samoistnie przez mózg. Mogą przybierać formę wielobarwnych fraktali, tuneli, korytarzy, eksplozji kolorów. Poczucie czasu zostaje całkowicie zaburzone. Uczestnik (seansu w komorze deprywacji sensorycznej) zostaje porwany przez strumień halucynacji odbieranych każdym zmysłem, słyszy dźwięki, czuje dotyk, poddaje się nieogarnionej, fantazyjnej podróży w głąb własnej zmysłowości”3. Doznawanie wrażeń jest więc naturalną potrzebą organizmu, umożliwiającą mu normalne funkcjonowanie. Jeśli zostaje ono uniemożliwione, mózg rekompensuje ten brak generując rzeczywistość, a raczej jej zmysłowy obraz.

„Widzenie jest czynnością, to znaczy nie jakąś odwiecznie niezmienną operacją – bo samo to wyrażenie jest sprzecznością – lecz operacją, która dotrzymuje więcej niż obiecywała, która przekracza zawsze swoje przesłanki wyjściowe i jest przygotowywana od wewnątrz jedynie przez moje pierwotne otwarcie się na pole transcendencji, to znaczy właściwie przez ekstazę. Widzenie realizuje samo siebie i integruje się w rzeczy widzianej. To uchwycenie siebie jest dla niego sprawą zasadniczą, inaczej bowiem byłoby widzeniem bezprzedmiotowym, z drugiej jednak strony ów akt cechuje pewien rodzaj dwuznaczności i niejasności, skoro nie posiada ono w pełni samego siebie, a przeciwnie, wymyka się sobie w rzeczy widzialnej”4 – takimi oto słowami wyraża się Maurice Merleau-Ponty o jednym ze sposobów percepcji, umożliwiającym poznanie wizualnego aspektu rzeczywistości.

Jak mieliśmy okazję się przekonać nie jest możliwe poznanie rzeczywistości bez „wkładu” ze strony podmiotu. Dobitnie to uzmysławia teza 5.6 „Traktatu logiczno-filozoficznego” Ludwika Wittgensteina – „Granice mego języka oznaczają granice mego świata”5. Jak podkreśla Berger: „Sposób, w jaki postrzegamy rzeczy zależy od wiedzy bądź wiary. […] Widzimy tylko to, na co patrzymy. Patrzenie jest aktem wyboru”6. Posiada więc intencjonalny charakter, przez co wyłącznie podmiot staje się kompetentnym „by widzieć”. „Spojrzenie i obraz pozostają jakby przyklejone do siebie, żaden wstrząs ich nie rozdziela – spojrzenie, w swym iluzorycznym przesunięciu unosi ze sobą obraz, a poślizg obrazu nie jest w gruncie rzeczy niczym innym, jak jego stałością u kresu spojrzenia, które to właśnie uważa się za ruchome”7 – podkreśla intencjonalny charakter obrazu Merleau-Ponty.

Hipoteza Sapira-Whorfa zakładająca wpływ języka na postrzeganie i opis świata w łagodnej wersji głosi, że „tyle jest obrazów świata, ile jest języków”8. W psychologii poznawczej można wyróżnić dwa główne podejścia w tej kwestii. Pierwsze – modularne – związane z poglądami Noama Chomsky’ego nawiązującymi do Kantowskich apriorycznych form poznania rzeczywistości, zakładających istnienie autonomicznych, wysoko wyspecjalizowanych struktur funkcjonalnych odpowiedzialnych za proces poznawczy. W podejściu tym główną rolę odgrywają wrodzone mechanizmy poznawcze i systemy reprezentacji poznawczych. Drugie podejście – ekologiczne – reprezentowane przez Jamesa Gibsona, kładzie nacisk na przyczynowo-skutkowe związki w postrzeganiu świata przez człowieka oraz na rolę informacji pochodzących ze środowiska, jak również na rolę uczenia się sposobów zdobywania tych informacji9.

Widzenie jest więc samo w sobie intrygującą zagadką. Niewątpliwie jest bardzo złożonym procesem (wieloma procesami), którego nie można w prosty sposób utożsamić z postrzeganiem. Nie można też mówić o „czystym widzeniu”, gdyż nawet na poziomie mechanizmów fizjologicznych można dostrzec wpływ psychiki na ich przebieg, kształt oraz treści pojawiające się w polu świadomości dzięki widzeniu.

Bez wątpienia trudno przecenić rolę wzroku w rozwoju ludzkości, zarówno w indywidualnych, osobniczych przypadkach, jak również w jej zbiorowej historii – historii, którą można opowiedzieć, lecz, której pierwotnym, podstawowym kodem jest – obraz. Martin Heidegger w eseju „Czas światoobrazu10 pisze, iż każda epoka ma swój światoobraz. „Świat występuje tutaj jako nazywanie bytu w całości. Nazwa nie ogranicza się do kosmosu, przyrody. Do świata należą także dzieje. […] Określeniem tym obejmuje się nadto zasadę świata, wszystko jedno jak pomyślany jest jej związek ze światem. Słowem obraz myśli się najpierw o zobrazowaniu czegoś. Światoobraz byłby więc poniekąd podobizną bytu w całości. Atoli światoobraz mówi coś więcej. Rozumiemy pod nim sam świat, byt w całości, taki, jakim jest, miarodajny dla nas i zobowiązujący. Obraz nie oznacza tutaj odbitki, lecz to, co pobrzmiewa w zwrocie: mamy obraz czegoś. […] Światoobraz w rozumieniu istotnym nie oznacza więc obrazu świata, lecz świat pojmowany jako obraz. W tym ujęciu byt w całości bytuje dopiero i tylko o tyle, o ile postanawia go człowiek, który przestawia i dostawia, wytwarza. Tam, gdzie powstaje światoobraz, zapada istotna decyzja o bycie w całości. Bycia bytu poszukuje się i znajduje się je w tym, że jest on przedstawiany”11.

Ludzki organizm jeszcze przed narodzeniem odbiera bodźce wzrokowe. Wzrok jest niezbędny do prawidłowego rozwoju organizmu, jak i do jego funkcjonowania w otaczającej go rzeczywistości. Jak zauważa Berger: „Widzenie poprzedza słowa. Dziecko patrzy i rozpoznaje zanim nauczy się mówić”12. Jak nie trudno się zorientować, chodzi tu o ontogenetyczne pierwszeństwo, nie jest to wypowiedź odsłaniająca kulisy struktury rzeczywistości. Dzięki widzeniu możemy określić nasze miejsce w otaczającym nas świecie.

Berger argumentuje: „Nigdy nie spoglądamy wyłącznie na jedną rzecz. Zawsze patrzymy na związek między rzeczami a nami samymi”13. Stwierdzenie to pokrywa się z jednym z fundamentalnych twierdzeń psychologii Gestalt głoszącej, że figurę – przedmiot aktu percepcji, postrzegamy zawsze na jakimś tle. Berger pisze: „Wkrótce po nabyciu umiejętności widzenia uświadamiamy sobie, że my również możemy się stać przedmiotem widzenia. Oko drugiego człowieka spotyka się z naszym własnym, definitywnie upewniając nas, ze jesteśmy częścią widzialnego świata”14. Zdolność ta, jak się później okaże, ma dla wielu badaczy podmiotowości, kluczowe znaczenie w jej konstytuowaniu.

„W tradycji zachodniej wzrok to zmysł wyższy, bardziej wyrafinowany niż zmysł dotyku”15. Jest to niewątpliwie truizm jednakże warty odnotowania, uświadamia nam bowiem charakterystyczną dla świata zachodniego wzrokocentryczną perspektywę. Priorytetowa pozycja wzroku, widzenia w kulturze zachodu jest po części uzasadniona naukowo. Jego udział w odbieraniu rzeczywistości dostępnej człowiekowi wynosi 78%16. Logiczne (kolejna wartość hołubiona przez kulturę zachodu) jest więc, powierzenie mu roli instancji nadrzędnej, w wielu sytuacjach arbitralnej, co dobitnie podkreśla opinia Rolanda Barthesa: „W obrazie przedmiot oddaje się cały i jego widok jest pewny – w przeciwieństwie do tekstu lub innych percepcji, które oddają mi przedmiot w sposób nieostry, dyskusyjny, przeto każą mi być nieufnym wobec tego, co zdaję się widzieć”17.

„Wstępnym warunkiem obrazu jest widzenie”18 – pisze Barthes. Rola widzenia polega na tworzeniu reprezentacji rzeczywistości – jej obrazów. Nie należą one jednak do owej rzeczywistości, są raczej jej sensem konstytuującym się na styku materialnych, zmysłowych danych i twórczej aktywności projektującego podmiotu. „Widzenie jest już wyposażone w sens, który przydziela mu rolę w spektaklu świata, jak i w naszej egzystencji”19 – pisze Merleau-Ponty.

Barthes zauważa: „Jedni uważają, że wobec języka obraz jest systemem prymitywnym, drudzy, że niewysłowione bogactwo obrazu nie da się wyczerpać w znaczeniu. Jednakże nawet – i zwłaszcza – jeśli obraz jest granicą sensu, to pozwala on powrócić do prawdziwej ontologii znaczenia”20. Obraz stanowi intelektualno –emocjonalny kompleks doświadczany przez podmiot. Jest faktem.

Miejscem spotkania zmysłowych danych z podmiotem jest ciało. Monika Bakke pisze: „Ciało to miejsce przechodzenia impulsów docierających ze świata jak i tych wychodzących z ciała. Jest ono zawsze otwarte i stanowi chyba najlepszy wizualny dowód zmienności – jako zasady świata – jest miejscem jej indywidualnej i zbiorowej inskrypcji”21.

Historia obrazu w kulturze zachodu zaczyna się w starożytności. Korzenie dominacji obrazu według Heideggera tkwią w hellenistycznej Grecji22. Bakke pisze: „Starożytność doceniła (…) moc ludzkiego oka, jako organu obdarzonego szczególnymi atrybutami. Było ono zwyczajną częścią ciała, jego ozdobą i narzędziem wzroku, ale także okiem-oknem mrocznego ciała, czyli tajemnym momentem przejścia. Źrenica stanowiła zarazem siedlisko duszy, jak i złych mocy, oko więc spełniać mogło rolę wejścia i wyjścia. (…) Oko może być również instrumentem zazdrości, złości i destrukcji, bowiem dusza którą skrywa ma dualistyczny charakter. Urok, czyli owa zła fascynacja oka, mógł być powodem szaleństwa, zarazy, klęski, głodu i śmierci. Zatem oko stanowiło pewien instrument władzy, gdyż widzieć to również oddziaływać. Taki pogląd utrzymuje się do dzisiaj”23. Oko jest więc swoistym narzędziem w walce o uzyskanie i sprawowanie władzy – „mieć na coś oko” – oznacza nic innego jak kontrolować, sprawować władzę. W walce tej ten, który rzuca spojrzenie, który patrzy sytuuje się na pozycji podmiotu, ten zaś, który jest oglądany, na którego się patrzy – przyjmuje pozycję przedmiotu.

Wiedza i oparte na niej wyjaśnienia nie pokrywają się całkowicie z widokiem tego, co wyjaśniają. Jak więc widzimy walka toczy się nie tylko między słowem, a obrazem24 lecz również „o obraz”.

Główną rolę w umacnianiu pozycji wizualności i wyobrażeń w filozofii i nauce należy przypisać Kartezjuszowi. „Kartezjański perspektywizm, łączy dwa obszary myśli: o podmiocie i o widzeniu, gdzie teoria perspektywy stwarza perspektywy naukowego poglądu na rzeczywistość”25. Jak zauważa Berger: „Perspektywa czyni pojedyncze oko centrum widzialnego świata. Wszystko zbiega się w oku jak w punkcie zaniku nieskończoności. Widzialny świat urządzony jest dla widza tak samo jak uniwersum – jak niegdyś wierzono – zostało urządzone dla Boga. Zgodnie z konwencją w perspektywie nie istnieje wizualna wzajemność”26. Mamy tu więc do czynienia z utożsamieniem istnienia z widzeniem i byciem widzianym. Kartezjański perspektywizm pozostaje nadal dominantą wizualnych zasad nowoczesności.

Obraz jest pojęciem uniwersalnym, wiązanym zarówno ze sztuką „dwuwymiarową” jak i trójwymiarową. Pierwotnie wiązany był z malarstwem. Język angielski posiada przynajmniej trzy słowa na określenie tego, co nazywamy obrazem.

Są nimi: picture, painting oraz image. Pierwsze określa materialny przedmiot, drugie odnosi się do czegoś, co powstało w wyniku zastosowania techniki malarskiej, trzecie do tego, co zostało przedstawione, zobrazowane. W swojej warstwie znaczeniowej jest więc zarówno narzędziem komunikowania, jak i podstawowym elementem procesów percepcyjnych. Można powiedzieć, że jest podstawą – jednostką percepcyjną. Aby powstał niezbędne są więc trzy elementy: bodźce fizyczne, aparat percepcyjny integrujący w sobie najprostsze procesy psychofizjologiczne z najbardziej subiektywnymi stanami mentalnymi, będącymi przedmiotem zainteresowania kognitywistyki oraz światło jako nośnik informacji.

Obraz można uznać więc za swego rodzaju wizualizację informacji, uczynienia widzialnym tego, co niewidzialne. W „gramatyce rzeczywistości” obraz stanowiłby więc podobnie jak znak w piśmie – jeden z jej przejawów – widoczną stroną monety.

Jak podkreśla wielu autorów zwiększa się obrazowość naszego otoczenia. Wszystko staje się obrazem. Obserwowalny jest swoisty „zwrot obrazowy” we współczesnym społeczeństwie, a całą kulturę określa się mianem kultury wizualnej. Piotr Sztompka pisze o trzech epokach historycznych wyróżnionych ze względu na dominujący rys kulturowy, a mianowicie epoce oralnej, werbalnej i wizualnej. W pierwszej dominującym sposobem komunikacji międzyludzkiej było słowo mówione, w drugiej – słowo pisane, w trzeciej zaś obraz27.

Percepcja „świata zewnętrznego” jest coraz bardziej zapośredniczona przez obrazy. „Obraz konstruuje, artykułuje nasze postrzeganie świata. Wrażliwość wizualna zastępuje, a w każdym razie uzupełnia, wrażliwość tekstową. Masowość obrazów w naszym otoczeniu sprawia, że patrzymy przez pryzmat stereotypów obrazowych”28 – zauważa Sztompka. Skrajnym przypadkiem jest zastąpienie rzeczywistości przez obraz, na co wskazuje Susan Sontag pisząc: „Ludzkość wegetuje niezmiennie w jaskini Platona i, zgodnie z odwiecznym zwyczajem, wciąż znajduje upodobania w samych tylko przebłyskach prawdy”29.

W epoce obrazu, w której wszystko staje się obrazem, doszło do paradoksalnej sytuacji. Świadomość, iż „gołe oko” nie wystarczy do poznania świata, towarzyszyła człowiekowi od wieków. Systematycznie uzbrajał je więc w soczewki, okulary, lunety, monstrualnych rozmiarów teleskopy doprowadzając tym samym do jego „wydziedziczenia” i przechwycenia spojrzenia przez urządzenia służące do patrzenia. Niepewność spojrzenia sprawiła, iż powierzył je maszynom, aby te pokazały mu „prawdziwy obraz świata”. Jedną z takich maszyn jest aparat fotograficzny. Pozwala on uchwycić i utrwalić najważniejszy ze wszystkich obrazów – ludzkie ciało.

1 Zob. J. E. Exner, Test Rorschacha: system całościowy, tłum. M. Stasiakiewicz, Warszawa 1984.

2 J. Berger, Sposoby widzenia, tłum. M. Bryl, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1997, s. 10.

3 K. Antosiewicz, Deprywacja sensoryczna, (w:) http://neurobot.art.pl/03/teksty/deprywacja/deprywacja.html

4 M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji. Fragmenty, tłum. J. Migasiński, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1993, s. 71, 71.

5 L. Wittgenstein, Traktatus logico-philosophicus, tłum. B. Wolniewicz, PWN, Warszawa 1997, s. 64.

6 J. Berger, Sposoby widzenia, s. 8.

7 M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji. Fragmenty, s. 43.

8 Zob. M. Jurkowski, Język Kosmosu, Książka i Wiedza, Warszawa 1986, s. 22, 23. Cyt. za: A. Zwoliński, Obraz w relacjach społecznych, Wydawnictwo WAM, Kraków 2004, s. 20.

9 Zob. Tamże, s. 21

10 M. Heidegger, Czas światoobrazu, tłum. K. Wolicki, (w:) Budować, mieszkać, myśleć. Eseje wybrane, wybór, wstęp i opracowanie K. Michalski, Czytelnik, Warszawa 1977.

11 Tamże, s. 142.

12 J. Berger, Sposoby widzenia, s. 7.

13 Tamże, s. 8, 9.

14 Tamże, 9.

15 A. Wieczorkiewicz, Muzeum ludzkich ciał. Anatomia spojrzenia, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2000, s. 39.

16 J. Młodkowski, Aktywność wizualna człowieka, PWN, Warszawa 1998, s. 61.

17 R. Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, tłum. J. Trznadel, Wydawnictwo KR, Warszawa 1996, s. 180.

18 Tamże, s. 96.

19 M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji. Fragmenty, s. 46.

20 R. Barthes, Cyt. za: K. Olechnicki, Antropologia obrazu. Fotografia jako metoda, przedmiot i medium nauk społecznych, Oficyna Naukowa, Warszawa 2003, s. 7.

21 M. Bakke, Ciało otwarte. Filozoficzne reinterpretacje kulturowych wizji cielesności, Wydawnictwo Naukowe Instytutu Filozofii, Poznań 2000, s. 9.

22 Zob. M. Heidegger, Czas światoobrazu, s. 143, 144.

23 M. Bakke, Ciało otwarte. Filozoficzne reinterpretacje kulturowych wizji cielesności, s. 57.

24 Spór ten toczy się głównie na terenie epistemologii, są to bowiem dwa różne źródła poznania dwóch różnych aspektów rzeczywistości. Innym przejawem walki obrazu ze słowem może być próba zmonopolizowania dostępu do rzeczywistości poprzez druk redukujący słowo do obrazu, co przybrało skrajną formę w tzw. szybkim czytaniu, polegającym na wyeliminowaniu werbalizacji z procesu czytania.

25 A. Erjavec, To co napotyka oko…( o znaczeniu przedstawień wizualnych w dziejach kultury) (w:) Kultura współczesna, nr. 3-4 1995, s. 38.

26 J. Berger, Sposoby widzenia, s. 16.

27 Zob. P. Sztompka, Socjologia wizualna: Fotografia jako metoda badawcza, PWN, Warszawa 2005, s. 12.

28 Tamże, s. 13.

29 S. Sontag, O fotografii, tłum. S. Magala, Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe Warszawa 1985, s. 7.

Ocena 5/5 - (1 głosów)