Filozofia

Metafizyczne mięso

Metafizyczne mięso w koncepcji Jolanty Brach-Czainy

„Trzeba dotknąć surowego mięsa. Trzymać je w ręku. Ściskać. Pozwolić, by przedostało się między naszymi palcami. I trzeba dotknąć ciała zmarłego człowieka”1 – pisze Jolanta Brach-Czaina. Pod zaproponowanym przez nią terminem – metafizyka mięsa – kryje się stanowisko, którego założeniem jest odkrycie niedostrzegalnej przez powierzchnię naszej świadomości istoty mięsa, z którą nieświadomie, nieustannie obcujemy. Brach-Czaina uważa, iż mięso udziela mam swojej istoty. „Ono emanuje swoim ukrytym sensem i ulegamy mu nieświadomi naszej uległości”2.

Kategoria mięsności według Brach-Czainy nie kryje w sobie obietnicy uwznioślenia faktów elementarnych. Uważa, że kategoria mięsności nie kieruje myśli poza sam byt, lecz jedynie naprowadza na to, w jaki sposób istniejemy. W rozważaniach interesuje ją czy mięso emanując ku nam mięsnością i ofiarowując nam swoją tajemnicę, odsłania nam również jakąś tajemnicę naszego bytu – czy możemy lepiej zrozumieć siebie, nasze istnienie, gdy ulegniemy temu, co płynie od mięsa.

Mięsność odnosi się do takich cech istnienia, które dane są bezpośrednio i uchwytywane w samym akcie naszego istnienia. Do kategorii mięsności mamy bezpośredni dostęp, bez konieczności posiłkowania się pojęciami, które co prawda mogą wstrząsać naszą uwagą i skierować ją ku dostrzeganiu stanów rzeczy. „Mięsne w istnieniu jest to, czego nie można zeń odrzucić, pozbyć się, od czego nie można się uwolnić, co nie może być od istnienia odłączone. (…) Mięsne jest to, co dane jest nam w życiu tak mocno, że aż drżymy, i czego nie możemy się zaprzeć”3. Mięsność jest autentycznością bezpośredniej obecności przeciwstawną złudom idei, pojęć, konceptualizacji. Stanowi ona jedyne prawomocne źródło wszelkiego oporu wobec naszych konstrukcji intelektualnych.

Mięsność wiąże się z całkowitym odsłonięciem na doznania, jest to jak zauważa Brach-Czaina postawa, w której przyjmujemy świat bez osłon, bez skóry. Przenikanie niczym niehamowanych doznań jest jednym z przejawów mięsności istnienia. Rozdzieranie żywej tkanki jest czymś, co wydawać by się mogło zaprzecza mięsności – niszczy przecież tkankę. Brach-Czaina uważa, że należy ono jednak do istoty mięsności. Pisze: „Najczęściej tam, gdzie spodziewamy się rozdarcia, wolimy zawczasu ciąć, bo to, co zostało rozdarte paprze się i przeważnie bardzo długo nie zrasta, a po zrośnięciu pozostawia blizny, szramy i deformacje tkanki, których nie potrafimy usunąć, a przecież nie chcemy być przez te minione rozdarcia napiętnowani. Rozdarcie uzmysławia nam, że mięsność istnienia nie może być zawieszona, skoro uobecnia się i w całości tkanki, i w jej rozdzieraniu. (…) Szczególna elementarność mięsności widoczna jest w tym, że nie usuwa jej nawet miażdżenie tkanki, nawet posiekana i zmielona jest nadal mięsna. I może nawet w tych drastycznych okolicznościach jesteśmy mięsności najbardziej świadomi, choć wówczas wydaje się, że jasne widzenie rzeczy mąci nam rozpacz”4.

Wchodzimy w nicość nie po to, by w niej pozostać, lecz po to, aby się z niej wydźwignąć. Wysiłek budowania w istnieniu form wyższych musi zwracać się ku mięsności, gdyż jest ona podstawą. Jest pierwotną materią, leży u podstawy wszystkiego. Czynność uwznioślania musi być dokonana na samym dnie. Rzeczywistym ruchem, a nie wyimaginowanym, może być wyłącznie ruch w górę, oderwanie od wszelkiej realności, stając się łącznikiem miedzy realnością, a pragnieniem stanowi stały powód bezlitosnej kompromitacji naszych ideałów.

„Wspólnotą stworzeń rządzi prawo pokarmu: pochłaniamy się wzajemnie, sami będąc nieodwołalnie skazani na pochłonięcie. Naszym przeznaczeniem jest istnieć dzięki pokarmowi, jakim są dla nas inne stworzenia i stać się pokarmem dla nich. Uczestniczymy w kosmicznej uczcie kanibali. Wolno nam jeść od pierwszej chwili, gdy do niej przystępujemy, aż do czasu, gdy sami zostaniemy zjedzeni. Życie sprowadza się do uczestnictwa w tej kosmicznej uczcie. Wszystko jest pokarmem i my nim jesteśmy”5 – to kolejne oblicze mięsności dostrzeżone przez Brach-Czainę.

Traktując inne stworzenie jako pokarm, dokonujemy aktu transformacji śmierci w życie. W tym momencie jest to śmierć innej istoty, a nasze życie, ale w przyszłości nasza śmierć będzie życiem innej istoty. „Za każdym razem, gdy połykamy inne ciało, stajemy się miejscem przejścia przez śmierć na drugą stronę życia. Przemiana ta ustanawia świętość aktu jedzenia, szczególnie wyrazistą, gdy przyjmowanym pokarmem jest mięso”6.

„Jem, więc jestem. A także gwarantuję inne istnienie, bo moja obecność jest obecnością pokarmu. Jeśli zasada cogito ergo sum była samozwańczą próbą wyrwania myślącego podmiotu ze wspólnoty istnień i imaginacyjnego zawieszenia go ponad całością, edo ergo sum przywraca nam świadomość miejsca równoprawnego pośród istnień”7.

Narzucająca się kategoria mięsności podyktowana jest „wspólnotowością” istnienia, a w konsekwencji bycia ogniwem łańcucha pokarmowego. Na płaszczyźnie egzystencjalnej los wszystkich istot jest przesądzony i sprawiedliwie wyrównany.

Ofiarowywane zostaje ciało bez względu na to, czy w hierarchii bytów znajduje się niżej i zostanie poświęcone temu, co wyższe, czy też odwrotnie, ciało „z wyżyn” zostaje złożone w ofierze temu, czym pogardza – człowiek robakowi. Symbiotyczne istnienie to jedyne możliwe istnienie. Nie ma istnienia bez przyjmowania i składania ofiary z siebie. Krwiożerczy egoizm oraz ostateczne, altruistyczne oddanie siebie to dwie zasady gwarantujące naszej wspólnocie trwałość. Samojedztwo jest bezwzględną zasadą funkcjonowania wspólnoty, a miejsce każdego z nas znajduje się na (nie przy!) wspólnym stole. Cokolwiek robimy jest to tylko dodatkiem nadbudowanym nad pokarmową, mięsną postacią istnienia. „Jest jedno ciało, wspólne ciało świata, które samo sobie ofiarowuje się nieustannie. Żywy, cierpiący odmęt. Odradzanie się przez pochłanianie innych wydaje się neutralne moralnie, gdy każdy unicestwia i sam jest unicestwiany, przyjmuje ofiarę i sam się ofiarowuje”8.

Mięsność obecna we wspólnym ciele istnienia, w naszym ciele, jest podstawą ujednolicającą i spajającą tę wszechobecna całość. Owa „metafizyka mięsa” to nic innego jak pankorporalizm, jak upatrywanie w mięsności fundamentalnej zasady wszechświata. „Istnienie domaga się ciała”9 – konstatuje Piotr Brysacz. Istnieć można tylko dzięki ciału, poprzez ciało i w ciele – innej możliwości nie ma. Mięso daje energię, a więc staje się naszym ostatecznym celem. Mięsność uświadamia nam konieczność podejmowania wysiłku – nieodłącznego towarzysza naszej egzystencji.

To, co do tej pory wydawało się chwilowe i ulotne, z perspektywy „metafizyki mięsa” wydaje się stanowić cząstkę Absolutu, partycypować w najwznioślejszych ideach i zasadach wszechświata – zostaje podniesione do rangi Absolutu. Brach-Czajna pisze: „(…) obserwacja mięsności przekonuje nas, że najpowszechniej dane i najcodzienniej banalne jest niekończące się trwanie istnienia. Nie można się go pozbyć. Wieczne trwanie jest przyklejone do istnienia chytrze i przewrotnie w postaci zmiany. (…) Tym, co jest niezbywalnie dane wraz z mięsnością, jest trwanie nieskończone. (…) Z perspektywy mięsności najwyższą, absolutną wartość przypisać należy chwilowej indywidualnej formie, przez którą właśnie przeistacza się mięsność, a na wieczność nie warto nawet się oglądać, ona w mięsności jest”10.

Nasza indywidualna egzystencja, nasza jednostkowa forma może być źródłem radości, którą daje nam bliskość innych. Świadomość mięsnych związków nie musi być powodem przygnębienia.

Istnieć mięśnie to znaczy posiadać „umiejętność przeżycia do końca uderzenia noża rozcinającego tkankę i umiejętność przetrwania w przekonaniu, że i tak wszystko zostaje zachowane, uratowane, przekazane w niekończącej się mięsności”11. To również złączenie mięsności istnienia z gęstością doświadczania go, z prężnością, jurnością, mocą. „Cielesność jest gwarancją naszego istnienia; w ciało wpisany jest pierwiastek potwierdzający istnienie, bowiem fizycznie doświadczając ciała, stwierdzić można istnienie, ale potwierdzić tylko wtedy, gdy się ciało doświadcza”12. Chodzi więc o siłę do interwencji oraz zdolność, bądź odwagę do przyjęcia cudzej. Jednak nie o histeryczną wolę mocy „bo prawdziwa mięsność jest też przyzwoleniem na największą nawet słabość istnienia, która również jest jego najwłaściwszą formą. Chodziłoby więc o to, by być, tak jak się jest”13. Wysiłek na jaki nas stać jest już gwarantem bycia. Mięsność mieści w sobie zarówno skrajny egoizm jaki i ostateczny altruizm. Polega to na tym, by do ostateczności wykorzystać cudzą ofiarę oraz całkowicie oddać siebie. „Ciało doprasza się o dotyk, o cielesny kontakt. Ciało gwarantuje istnienie tylko wtedy, gdy poddawane jest nieustannemu potwierdzaniu istnienia w kontakcie z Innym. Ciało wymaga otwarcia na Innych – nieustannego bólu i rozkoszy płynących z zewnątrz, bowiem tylko cielesne wychylenie ku Innemu gwarantuje nasze istnienie”14 – pisze Piotr Brysacz.

Mięso jako nieunikniony i ostateczny cel istnienia, stanowi jego usprawiedliwienie – nadaje mu sens. Nikt nie może zarzucić istnieniu absurdalności, skoro stanowimy mięso dla innych. Oto ostateczne usprawiedliwienie istnienia.

1 J. Brach-Czaina, Szczeliny istnienia, Wydawnictwo eFKa, Kraków 1999, s. 161.

2 Tamże, s. 161.

3 Tamże, s. 163.

4 Tamże, s. 164.

5 Tamże, s. 168.

6 Tamże, s. 169.

7 Tamże, s. 171, 172.

8 Tamże, s. 173.

9 P. Brysacz, Szał ciał. Od metafizyki do metafizyczności, (w:) Charaktery, 2005 nr. 7, s. 72.

10 J. Brach-Czaina, Szczeliny istnienia, s. 176, 177.

11 Tamże, s. 179.

12 P. Brysacz, Szał ciał. Od metafizyki do metafizyczności, s. 74

13 J. Brach-Czaina, Szczeliny istnienia, s. 179.

14 P. Brysacz, Szał ciał. Od metafizyki do metafizyczności, s. 74